Dopadł nas listopad. Zagonił w ślepą uliczkę. Daliśmy się mu omamić. Zagłuszeni jego białym szumem trwamy w stagnacji.
Przyszedł czas na Wojaczka. Zaczęło się w liceum - pierwsze otarcie się o poetę z Mikołowa. Poczułam, że "zbójeckie księgi", to nie tylko idea, ale byt realny. Lęk przed wejściem doń - uzasadniony. Podejście drugie - właśnie teraz...