8/03/2012

Nie śpię - czekam na Offa

To już piąta edycja festiwalu, na której się pojawię. Zawsze się jarałam nadchodzącymi koncertami, wykonawcami, atmosferą, już miesiąc przed offem. W tym roku cisza, spokój, apatyczne podejście do tematu... i marudzenie, że setlista słaba, że za hajs, który poszedł na Iggiego można załatwić 3 dobre koncerty, że Rojek się nie popisał, itd.


Olśnienie nastąpiło dziś rano (stanowczo zbyt wcześnie rano). Chyba nie mogę się już doczekać. Nie chcę użyć określenia "jaram się", bo go nie znoszę, ale coś w tym jest. Układam w głowie plan koncertów. Tu się nakłada, tam coś miesza. Znów chcę zobaczyć za dużo.
Pewnie wszystko wyjdzie w praniu.
Na razie plan wygląda mniej więcej tak:

dzisiaj: Nerwowe Wakacje, Kurt Vile, Demdike Stare, może Chromatics, Death in Vegas, Mazzy Star, a na deser Metronomy.

Sobota: Kobiety, Daughn Gibson/ Retro Stefson (się zobaczy się), Pissed Jeans, z ciekawości wpadnę na Dominique Young Unique, ew. Baroness, później koncert, na który czekam najbardziej - The Wedding Present, House of Love, a koniec pójdę zobaczyć pomarszczoną klatę Iggiego.

Niedziela: Zaczynam od AfroKolektywu (mam nadzieję, że mnie jeszcze czymś zaskoczą. Szkoda, że Łona gra w tym samym czasie), później Fafarlo lub Jacaszek, Ty Segall, The Twilight Sad, Dam Funk, Battles i Swans (uwaga na uszy). Szkoda, że Forest Swords zagra dopiero o 3.

Do zobaczenia na festiwalu!

Marlene


7/08/2012

Przegląd wykonawców na OFF Festival 2012

Jak co roku Bukłak przybędzie na OFF Festival, by wchłonąć masę dobrej muzyki i zajebistą atmosferę, poznać ciekawych ludzi, porozmawiać z artystami, spotkać swoich znajomych z różnych zakątków Polski. 
W ramach przygotowań do festiwalu tworzę specjalną playlistę na moim kanale youtube z utworami artystów, którzy w sierpniu pojawią się na tym katowickim wydarzeniu.

link do playlisty (będę na bieżąco dodawać nowe utwory)


4/22/2012

Spring is here again

Przebłysk wiosny trafił do mojej głowy. Wczoraj poczułam ogromny apetyt na muzykę, która nie składnia do rzucenia się pod pociąg ("nie masz wesołej muzyki na kompie"). Porzuciłam melancholijne pieśni na ten łikend! Wszystko zaczęło się od przypomnienia sobie tego utworu:

Blur - Tender


Zaczęłam wczoraj tańczyć w pokoju wycierając kurz, śpiewać i wyobrażać sobie, że należę do chóru gospel. Później oświecona powiedziałam do siebie "jaka piękna piosenka" (zapomniałam, że nie jestem sama w pokoju). Trochę mnie to teraz martwi.
Ostrzegam - to ten rodzaj piosenki, która wkręca się w myśli przez kilka dni.

Zespół odkryty przeze mnie na nowo - Cocteau Twins - czyli piękna Elisabeth w towarzystwie 3 mężczyzn (brzmi jak początek opowiadania erotycznego...). Bardzo oryginalne brzmienie, które z początku mnie nie zachwyciło. Nie mam pojęcia dlaczego. Jak dobrze, że się nawróciłam!

Cocteau Twins - Lorelei



Jak już się rozpędziłam, to zaproponuję jeszcze kilka "wiosennych" utworów.

"The life pursuit" jest zdecydowanie najbardziej wiosenno-radosnym albumem a dorobku Belle and Sebastian.  Mój ulubiony utwór z krążka to "Funny Little Frog", ale dziś zaproponuję inny - tak słoneczny, że aż parzy:

Belle & Sebastian - Another Sunny Day



Jak wiadomo - wiosna nie tylko słońcem stoi. W tej piosence znajdziemy wers "Another rainy day" (ależ psikus!)
Uwaga! Przed Państwem łysy mistrz wizerunku - Brian Eno

Brian Eno - Needles in the Camel's Eye


Na koniec zespół bardziej kolorowy od tęczy. Kevin Barnes (człowiek, którego przyrodzenie widział cały świat) i jego ekipa. Tym, którzy widzieli koncert na offie polecam powspominać, a tym, którzy nie byli...współczuję!

Of Montreal - Lysergic Bliss



Marlene

4/07/2012

WCZAS ODNALEZIONY: The Wedding Present - Seamonsters

Nowy cykl, pod który podpiąłem refleksje na temat Hood i Roxy Music, ma na celu przybliżenie płyt zapomnianych, mniej popularnych, którym warto poświęcić swój czas.

Dlaczego akurat Seamonsters? Pomyślmy: nie potrafiący śpiewać wokalista, obdarzony w dodatku odpychająco brzydką barwą głosu, prościutkie, budowane przy pomocy kilku akordów kompozycje, teksty o miłości... Nie, to nie może być dobra płyta! I owszem - jest co najmniej znakomita.
Nie wiem, może to ożywczy prąd roku 1991 podziałał motywująco na brytyjski skład (pamiętacie Loveless, Spiderland? Ała)... Na szczęście nikogo to nie powinno obchodzić, gdyż otrzymujemy dziesięć nieoczywiście znakomitych piosenek. Śmiem podejrzewać, że to właśnie w tym braku oczywistości tkwi sekret Morskich Potworów.  W tym, że pomimo tego iż możemy dokładnie przewidzieć, w którym kierunku rozwinie się dana kompozycja (a zazwyczaj nie rozwija się wcale, nie licząc przewidywalnego crescendo, haha), potrafię czerpać szaleńczą przyjemność podczas odsłuchu. Znikąd pojawia się synergia, David Gedge nieświadomie przemienia się w wielkiego alchemika, a bezradny słuchacz, pozbawiony tym razem szkiełka i oka, dziwi się trzyminutowym piosenkom inkrustowanych audialnym złotem.
Dobrze, a co z realnym wpływem, wynoszącą ponad przeciętność oryginalnością? - zapyta niewierny. Chciałbym bardzo, aby dziesięć początkowych sekund Heather nie streszczało całego dorobku Placebo. Co gorsza, wspomniany fragment, gdyby go ubrać w format utworu, byłyby najlepszą piosenką Briana Molko i spółki!


Wydaje się, że pisząc o The Wedding Present warto wspomnieć o zapomnianej kategorii autentyczności - jest coś absolutnie szczerego i romantycznego w tych naiwnych wyznaniach, nieporadnie artykułowanych słowach ("I told her all about you and I don't think she even cared" vs "What made you want to take him there?/What made you think I wouldn't care?").
Nie da się przecenić roli Steve'a Albiniego przy powstawaniu płyty. Dzięki produkcji eksponującej surowy potencjał gitar i perkusji, dzięki pozytywnej amerykanizacji - w rozumieniu niezależnego amerykańskiego rocka - całkiem przyjemny band z pogrobowców angielskiej tradycji postpunkowego grania przeistoczył się w kosmopolityczny twór, bez problemu pokonujący przestwór Oceanu Atlantyckiego.
I gdybym potrafił napisać to, co sobie myślę, to napisałbym, że uchwycenie fenomenu tej grupy pozwala zrozumieć istotę muzyki rockowej.

Top 3 ulubionych fragmentów:
3. Hałaśliwa kulminacja w Lovenest = nie rozumiem.
2. Minutowe outro Rotterdam, gdzie nie pada ani jedno słowo.
1. Końcówka Dalliance, gdy na tle pędząco-przyśpieszających gitar Gedge ledwo nadąża z pocałunkami.


Paweł

3/28/2012

WCZAS ODNALEZIONY: Roxy Music - Avalon

Korzystając z niewielkiego szumu wokół Roxy Music postanowiłem napisać coś o płycie Avalon. Aby uniknąć oskarżeń o wredny koniunkturalizm i uleganie przelotnym modom, muszę nadmienić, że poświęcam swój czas jedynie po to, by wyrazić radość z interpretacyjnego otwarcia, którego (w końcu!) doznałem przy powrocie po latach do ostatniego długogrającego wydawnictwa tej jakże zacnej grupy.
Długo nie potrafiłem uchwycić klimatu rozlewającego się na całej długości płyty - nie pomagały zblazowane miny Ferry'ego, relaksacyjne, niby-błahe brzmienie czy miniatury. Wtem z pomocą przyszly słowa piosenki tytułowej: "now the party's over/i'm so tired". Nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie fakt, iż Brian Eno odszedł z Roxy między innymi z powodu, jak powiada wikipedia, "boredom with the rock star life". Spoglądając szerzej, warto prześledzić długa drogę, którą przebyło Roxy Music na przestrzeni lat - od zespołu artystowskiego, odważnie poszerzającego ramy muzyki glam, stopniowo wygładzającego wypracowaną formułę, aż po... No właśnie, niezidentyfikowany status Avalon, w którym wielu dosłuchuje się sprzedania artystycznych ideałów i schlebiania mniej wymagającym gustom. Owszem, More Than This podbiło listy przebojów, natomiast zdecydowanie jest to przypadek piosenki znakomitej!

 

Co ciekawe, prawdopodobnie nie napisałbym tego wszystkiego, gdyby nie zeszłoroczna płyta Daniel Bejara... Przysłuchując się wnikliwie Kaputt dziwiłem się, w którym miejscu krytycy doszukują się estetyki 70's soft-rocka, podczas gdy dla mnie to królująca na Avalon atmosfera "post-afterparty" wydawała się odpowiednim punktem odniesienia. Żeby nie być gołosłownym, proponuję zwrócić uwagę na sposób, w jaki wykorzystywane są kobiece głosy na obu płytach - wkomponowane w tło, pojawiające się znienacka, powtarzające urwaną frazę. Kontynuując drogę asocjacji, można wskazać podobne struktury kompozycyjne, zazwyczaj spychające refreny na długi plan, do roli amorficznego zamknięcia, lichego dopełnienia zwrotki. "Zwrotka!", jak słusznie zauważyła Marlena, gdy słuchaliśmy Avalon któregoś zimowego dnia. Dalej, równo podrygujący bas w To Turn Me On doczekał się młodszego brata na Kaputt, poszukajcie! A skoro doszedłem do sekcji rytmicznej, to perkusja także przychodzi w sukurs poszukiwaniom analogii.
I pewnie mógłbym na ten temat napisać więcej i ciekawiej, ale czasami lepiej zamilknąć i odesłać do wikipedii.

 

Paweł

3/24/2012

Bardzo męskie granie - Afro Kolektyw KATO

Jakiś czas temu przeglądałam plan trasy koncertowej Afro Kolektywu. Na szczęście w spisie znalazły się Katowice. Kiedy dowiedziałam się, że ma to być "koncert w oknie KATO", miałam mieszane uczucia. Z jednej strony fajnie, że za darmoszkę, z drugiej - przypomniał mi się darmowy koncert Newest Zealand i to, jak bardzo wstydziłam się za Katowice. Zastanawiałam się też nad formą występu - zespół ściśnięty w małym pomieszczeniu, odgrodzony od publiczności... no średnio grało mi to z Afro Kolektywem (byłam już na ich koncercie i właśnie interakcja z publiką mnie wtedy zachwyciła).

Druga sprawa - nowa płyta. To nie był szok, od dawna było wiadomo, że ta płyta będzie inna. Bałam się, że nowe piosenki nie będą zawierały tego, co uwielbiam w AK. Pierwszy odsłuch cholernie mnie rozczarował. Może nie czułam się jak fan "starej" Agnieszki Chylińskiej, ale przemykały mi myśli: "co to kurde jest?". Po wsłuchaniu się w teksty i aranżacje, stwierdziłam, że jest dobrze. Zachwytu nie było, ale miałam nadzieję, że koncert "pomoże" mi trochę w przetrawieniu "Piosenek po polsku". Obawy podsycała też promocja płyty w programach telewizyjnych...



Gdy dotarłam na miejsce, zdziwiła mnie niewielka ilość ludzi. Większość gdzieś z boku popijała piwko. Bardzo szybko przedostałam się do drugiego rzędu. Wielka radość ogarnęła moje małe serduszko, kiedy zobaczyłam, że Afrojax pląsa z mikrofonem przed KATObarem. Reszta chłopaków niestety za oknem.  Bardzo, bardzo szkoda (no wiem, że tak miało być, no), ale za to grali pięknie!
Setlista mile mnie zaskoczyła. Nowe utwory przeplatały się ze starszymi. Usłyszałam moją ulubioną pieśń "Mężczyźni są odrażająco brudni i źli". Nowości bardzo na plus - świetnie zagrane, zaskakująco dobrze zaśpiewane. Przekonałam się, że to ten sam genialny zespół.
O tym, co wyprawiał Pan Michał, można napisać książkę (psychologiczną?). Mnie akurat bardziej fascynuje jego spojrzenie, mimika i gesty niż bieganie w majtkach (ciekawe, jak tam zdrówko, w końcu było chłodno), popijanie ginu i inne wygibasy. Dla mnie Afrojax jest polskim Morrisseyem i nie będę tłumaczyć, dlaczego tak myślę. NIE, BO NIE i kropka (połącz).




Marlene

3/11/2012

"Only art to see me through"


Lou Reed niebezpiecznie krąży nad Europą.
Koncerty (póki co) zapowiada wszędzie, tylko nie w Polsce.
Przez głowę przemyka szalona myśl, że może zawita do nas, może lada moment zostanie ogłoszony na którymś z letnich festiwali...


"I lost myself and never came back, 
took a trip around the world and never came back."

3/07/2012

z serii telewizyjnych zaskoczeń - reklama Marni w H&M

Tak, wiem, blog leży i kwiczy. Może wiosna tchnie w niego trochę życia?
Ale nie o tym...



Zupełnie zapomniałam, że 8 marca wejdzie do sklepów h&m kolekcja Marni. Widziałam wcześniej kilka zestawów, od razu mi się spodobały, ale nie podniecam się jakoś szczególnie takimi "wydarzeniami".

To uczucie, kiedy przysypiasz chora przed telewizorem, a Twój luby szturcha Cię i mówi z ekscytacją: "Roxy Music!". Okazuje się, że to reklama "Marni at H&M"




Dlaczego ta reklama jest dobra?

- bo ROXY MUSIC i ich piękna, wspaniała, pyszna pieśń "Avalon" (z genialnej płyty o tym samym tytule). Pasuje idealnie do ubrań w stylu lat 80.
Ostatnio nie mogę oderwać się od tego zespołu - zaczęło się od "More Than This" (piosenkę odkryłam dzięki filmowi "Między słowami" Sofii Coppoli, która -niespodzianka- wyreżyserowała również powyższą reklamę!). Polecam gorąco twórczość Bryana Ferry'ego i  Briana Eno ...przy okazji.

- bo Sofia Coppola!

- bo ubrania są naprawdę ciekawe (przynajmniej w kampanii reklamowej)! Consuelo Castiglioni postawiła na to, z czego słynie Marni - wzory, wzory i jeszcze raz wzory. W reklamie i na zdjęciach wszystko wygląda super. Urok Maroka, upał i  willa z basenem tworzą ciekawy klimat. Podejrzewam, że zobaczenie i dotknięcie ubrań ostudziłoby mój entuzjazm:)





Marlene

2/27/2012

Wishin' and Hopin' [2] The Magnetic Fields



Ludzie, ludzie,  płyta "Love at the Bottom of the Sea" pojawiła się w zakładce "First Listen" na stronie NPR Music! Ja już słucham. Jak przestanę się tak emocjonować, to z pewnością naskrobię parę słów o płycie i moich wrażeniach.
Miłego odsłuchu!




http://www.npr.org/2012/02/26/147195131/first-listen-the-magnetic-fields-love-at-the-bottom-of-the-sea#playlist




Marlene

2/10/2012

dobra zabawa, śmieszne, nie ma nudy

Powyższe to hasła, które ludzie wpisują w wyszukiwarkę, po czym trafiają na naszego blożka. Kosmos. Kurde, otacza mnie absurd (Chaciński dziś pokazał mi to w TV; dziwactwa nigdy dość; trochę world music, trochę hip-hop. trochę nu-rave'owa energia; coś jakby mix jay'a-z z m.i.a., scooterem i atari teenage riot ;x) i swobodnie się mu poddaję. Po czym serwuję go (DIE ANTWOORD) wam, łapcie:

2/09/2012

Wishin' and Hopin' [1] The Magnetic Fields

Jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie płyt jest niewątpliwie "Love at the Bottom of the Sea". Krążek wyjdzie już za miesiąc! Nie mogę się doczekać. Według zapowiedzi Stephina Merritta płyta będzie powrotem do stylistyki, którą zespół prezentował  w latach 90. Co ciekawe, żaden z utworów nie będzie dłuższy niż 3 min. Apetyt rośnie... szczególnie po wysłuchaniu poprzedniej płyty "Realism" (2010), która, delikatnie mówiąc, nie jest najlepszą w dorobku zespołu.




Parę dni temu w sieci pojawił się teledysk do utworu "Andrew in drag" (druga piosenka na płycie). Bardzo, bardzo "megntetikfildsowa" pieśń. Chwytliwa melodia, tekst pół żartem, pół serio, magnetyczny głos Merritta, chórek w refrenie - czego chcieć więcej?  + za ciekawy teledysk


 

Mam nadzieję, że się nie rozczaruję. Jakoś niezbyt się obawiam. The Magnetic Fields mają na koncie świetne płyty, chyba nie są w stanie popełnić, czegoś naprawdę złego.


Marlene

2/04/2012

God save the internet [2] Max Tundra

Obcowanie z Panem Benem Jacobsem pociąga za sobą wiele reakcji mojego małego organizmu. Mam wrażenie, że moje mięśnie (w tym sercowy, a jakże!) pracują w rytm jego kompozycji. Skutkiem ubocznym jest banan na twarzy, który towarzyszy mi za każdym razem, gdy patrzę na tego pociesznego człowieka.
Mam nadzieję, że nie jestem w tym odosobniona. Ilość filmików na YouTube podnosi mnie na duchu (chociaż suma wejść nie poraża, oj nie).

1. Chyba każdy z nas zabiera cymbałki do pubu, nie?




2.



3.  A gdyby tak wystąpił z Thomem w tańcu z gwiazdami?




4.  ...


5. Which song! (czy tylko ja wyczuwam w tej pieśni nutkę Voxu?)




Każdy chce być Benem, nawet Jeremy z Junior Boys.




To chyba normalne, że mam ochotę nakręcić własną wersję w moim bloku?

Marlene

1/20/2012

God save the Internet [1]

No cóż, chyba przyjęłam rolę inicjatora cyklów na blogu. Pomysł zrodził się parę dni temu, kiedy zamiast uczyć się do egzaminu utknęłam na stronie http://www.blogotheque.net/.  Pewnie też macie takie momenty: wchodzisz na stronę, na której jest coś absolutnie cudownego (kto co lubi: transmisja koncertu, piękne zdjęcia czy  pornosy)  i za chwilę przychodzi moment olśnienia - "nie mógłbym tego zobaczyć, gdyby nie internet"

To nie było moje pierwsze spotkanie z La Blogotheque. Za to pierwsze tak długie.

Przechodząc do konkretów - zapraszam na podstronę  http://www.blogotheque.net/toutes-les-videos/?filter=serie&filter_serie=concert-a-emporter

Znajdziecie tu coś przewspaniałego - Take Away Show czyli artyści w plenerze. Polega to na tym, że wykonawca jest "wpuszczany" w miasto (np. paryskie uliczki, kamienica, most, dach, cokolwiek) i wg swojego pomysłu daje minikoncert (taka forma sprawdzianu dla artysty, jego możliwości). Wszystko w dobrej jakości audio. No kurczę, można sobie wymarzyć coś lepszego? Wątpię.

Kilka przykładów.


Bon Iver



 Sufjan Stevens




Grizzly Bear



Filmików jest kilkaset. Niepełną listę wykonawców znajdziecie tutaj

Polecam, ale również ostrzegam (jak wpadniecie w dziurę w czasoprzestrzeni, to nie miejcie pretensji).

Jeśli ktoś lubi takie klimaty (jaaaa), to polecam także http://www.blackcabsessions.com/

Marlene

1/12/2012

Adele i Maroon 5, czyli widmo zagłady krąży nad nami. 7 najgorszych piosenek ubiegłego roku.




7. Bruno Mars - The Lazy Song
Takie delicje, że aż ciężko zdecydować, czy lepszy oryginał, czy mizianie po języku Nergala w wykonaniu Gabriela Fleszara. "And stab Bruno Mars in his goddamn esophagus/And won't stop until the cops come in".

a) Antidotum: Frank Ocean - Songs For Women

b) Najlepsza wypowiedź słuchacza na last.fm/youtube:
nikibabe1998 napisał(a):
best song eva lol
Maj 2011


6. Luxtorpeda - Autystyczny
Oj tam, czego mogłem się spodziewać po polskim stoner rocku? Najgorszy refren roku, katastrofalny tekst, gatunkowe kalki kalek. Trochę nie licuje z Arką Noego, a nawet z tym słabym żartem.

a) Antidotum: The Men - Bataille

b) Najlepsza wypowiedź słuchacza na last.fm/youtube:
M4C-0 napisał(a):
usunąłem swój poprzedni komentarz bo właśnie coś odkryłem. Litza to genialny tekściarz a kolega chlopcy nie dostrzega jego geniuszu! Morrissey i Grechuta to megalomani, za to Luxtorpeda wprowadza nowy nurt w poezji, tzw minimalizm umysłowy. "Jedziemy w górę mapy, morze jest na północy. A z nami leci ziemia jak wystrzelona z procy." - za 50 lat dzieci to będą to recytować na maturze!
10 dni temu


 5. Maroon 5 feat. Christina Aguilera - Moves Like Jagger 
Chciałbyś, Adamie, chciałbyś... Rozchodzi się o elementarne wyczucie, którego najwyraźniej komuś brak. I tak, zabraniam tańczyć do Joy Division. Inna sprawa, że chciałbym coś powiedzieć o Aguilerze, ale nigdy nie wytrzymałem w odsłuchu tak długo.

a) Antidotum: Beyoncé - Countdown

b) Najlepsza wypowiedź słuchacza na last.fm/youtube:
moooooves like faggot
Truthertz03 16 godz. temu


4. Bartosz Jagielski - Jedną z gwiazd
Nie śledzę polskiej muzyki, ale zaczynam rozumieć, ile tracę, gdy trafiam na takie perełki - Marek Torzewski polskiego dance'u przywraca wiarę w ludzkość.

a) Antidotum: Julianna Barwick - Prizewinning

b) Najlepsza wypowiedź słuchacza na last.fm/youtube:
Gratuluję i dziękuję za chwilę z piękną piosenką i miłym teledyskiem... życzę powodzenia na drodze artystycznej :)
szykra44 2 mies. temu


3. Brian McFadden - Just The Way You Are
W przeciwieństwie do piosenek powyżej, wyczuwam tu potencjał świetnego mema, tudzież KARALNEJ PRZYJEMNOŚCI. Country-dance  w wykonaniu byłego członka Westlife + tekst będący jawną apoteozą gwałtu = polecam.

a) Antidotum: Taylor Swift - You Belong With Me

b) Najlepsza wypowiedź słuchacza na last.fm/youtube:
I raped the replay button :D
andreious0 5 mies. temu 29


2. Rebecca Black - Friday
Fun! Fun! Fun! Fun! Biorąc pod uwagę timbre głosu, trzymam kciuki za duet z Adamem Levine'em. Temat wymiętoszony już wielokrotnie, więc jedynie w ramach ciekawostki dodam, że śledząc mądrości wydobywające się z gardła Rebekki zauważyłem błąd zapisu, który powtarza sie na każdej znanej mi stronie z tekstami. Spisek godny XXI wieku, majacy na celu ukrycie prawdziwego przesłania, ot co.

a) Antidotum: John Cage - 4:33

b) Najlepsza wypowiedź słuchacza na last.fm/youtube:
ruchnał bym
keppel96 2 godz. temu


1. Adele - Someone Like You
Skoro to takie fajne, to dlaczego umieram z nudów, co? Najcięższe grzechy retro-wokalistyki w pigułce: nieciekawe piosenki, zerowa charyzma, mdłe aranżacje. Na koniec oddajmy głos Aleksowi Macphersonowi.

a) Antidotum: Lana Del Rey - Video Games

b) Najlepsza wypowiedź słuchacza na last.fm/youtube:
A...mazing
D...elightful
E...xtraordinary
L...ovely
E...pic
Someone like HER !

justynaija 2 godz. temu 84 kciuków




Paweł

























1/05/2012

10 piosenek na zeszły rok/trybut dla dwazerojedenastego [2]

Tym razem ja wskakuję na ścieżkę wyznaczoną przez Miszkę! Oto 10 utworów słuchanych przeze mnie najczęściej w 2011 roku (a raczej część - niestety, moje inne odtwarzacze nie scrobblują/nie stać mnie na ipoda):



10. Ariel Pink's Haunted Grafffiti - Can't hear my eyes








9. Jens Lekman - Rocky Dennis' Farewell Song








8. Jens Lekman - Pocketful od Money






7. Vive la fete - Noir Desir







                                  
6. Kajagoogoo - Too Shy







5. Afro Kolektyw - Mężczyźni są odrażająco brudni i źli







4. Talk Talk - It's my life







3. Lana del Rey - Video Games








2. Jens Lekman - Maple Leaves







1. Warpaint - Undertow






Nie jest to dokładna lista, ponieważ sporo piosenek miało miejsca ex aequo.
Dla zainteresowanych: http://www.lastfm.pl/user/Virabhadrasana


Marlene

1/04/2012

10 piosenek na zeszły rok/trybut dla dwazerojedenastego

Zachęcona przez Marlenę też wrzucam coś podsumowującego zeszły rok. Poniżej 10 piosenek, które towarzyszyły mi najczęściej (wg mojego scrobblera last.fm www.lastfm.pl/user/coocoorycoo) w roku 2011. 
Miłego odsłuchu! ;>

1/03/2012

Podsumowań czas, ehe [1]



 Dziura w blogu, za dużo na głowie, pisać się nie chciało. Rok się skończył i wypadałoby wrzucić porządne podsumowanie płyt, filmów, koncertów.
Nienawidzę rankingów. Jak można ocenić, że dana płyta jest na 7.4, a druga na 7.5? Ja nie potrafię tak oceniać twórczości. Mam wrażenie, że taka chamska liczbowa skala odziera sztukę z tego, co w niej najważniejsze. Oczywiście doceniam rzetelne rankingi i osoby, które potrafią stworzyć listę płyt dekady, zespołów wszech czasów, itp, odpowiednio argumentując swoje wybory.
Gdy ktoś każe mi stworzyć ranking (Pozdrawiam Pawła) oblewa mnie zimny pot! Z tego powodu wrzucam coś mniej wymagającego - krótką listę tego, co w 2011 roku najbardziej mnie urzekło.

Naj-Albumy (kolejność dowolna):

James Blake "James Blake"
Destroyer "Kaputt"
Gang Gang Dance "Eye contact"
Radiohead "The King of Limbs"
Toro Y Moi "Underneath a Pine"
Junior Boys "It's All True"
Violens "Embrace"
Atlas Sound "Parallax"
Nerwowe Wakacje "Polish Rock"

Filmy, które trzeba zobaczyć:
  wielu jeszcze nie widziałam, ale biorę się do roboty

"Drzewo Życia" Terrence Malick
"Drive" Nicolas Winding Refn
"Melancholia" Lars von Trier
"Skóra, w której żyję" Pedro Almodóvar
"Niebezpieczna metoda" David Cronenberg

ach, pomijam też filmy, które w 2011 dopiero pojawiły się w Polsce...

Koncerty, które najlepiej wspominam:


Morrissey / Klub Studio
Newest Zealand  / Mariacka w Katowicach (w ramach TAKK!)
Warpaint / Off Festival
Junior Boys / Off Festival
Deerhoof / Off Festival
Low / Off Festival
Destroyer / Off Festival
Primal Scream / Off Festival
Ariel Pink's Haunted Graffiti / Off Festival

Mam nadzieję, że reszta ekipy dołączy się do podsumowań i zrobi to lepiej niż ja.
Na Nowy Rok życzę Wam zdrowia, otwartych umysłów i spełnienia marzeń!

Marlene