3/24/2012

Bardzo męskie granie - Afro Kolektyw KATO

Jakiś czas temu przeglądałam plan trasy koncertowej Afro Kolektywu. Na szczęście w spisie znalazły się Katowice. Kiedy dowiedziałam się, że ma to być "koncert w oknie KATO", miałam mieszane uczucia. Z jednej strony fajnie, że za darmoszkę, z drugiej - przypomniał mi się darmowy koncert Newest Zealand i to, jak bardzo wstydziłam się za Katowice. Zastanawiałam się też nad formą występu - zespół ściśnięty w małym pomieszczeniu, odgrodzony od publiczności... no średnio grało mi to z Afro Kolektywem (byłam już na ich koncercie i właśnie interakcja z publiką mnie wtedy zachwyciła).

Druga sprawa - nowa płyta. To nie był szok, od dawna było wiadomo, że ta płyta będzie inna. Bałam się, że nowe piosenki nie będą zawierały tego, co uwielbiam w AK. Pierwszy odsłuch cholernie mnie rozczarował. Może nie czułam się jak fan "starej" Agnieszki Chylińskiej, ale przemykały mi myśli: "co to kurde jest?". Po wsłuchaniu się w teksty i aranżacje, stwierdziłam, że jest dobrze. Zachwytu nie było, ale miałam nadzieję, że koncert "pomoże" mi trochę w przetrawieniu "Piosenek po polsku". Obawy podsycała też promocja płyty w programach telewizyjnych...



Gdy dotarłam na miejsce, zdziwiła mnie niewielka ilość ludzi. Większość gdzieś z boku popijała piwko. Bardzo szybko przedostałam się do drugiego rzędu. Wielka radość ogarnęła moje małe serduszko, kiedy zobaczyłam, że Afrojax pląsa z mikrofonem przed KATObarem. Reszta chłopaków niestety za oknem.  Bardzo, bardzo szkoda (no wiem, że tak miało być, no), ale za to grali pięknie!
Setlista mile mnie zaskoczyła. Nowe utwory przeplatały się ze starszymi. Usłyszałam moją ulubioną pieśń "Mężczyźni są odrażająco brudni i źli". Nowości bardzo na plus - świetnie zagrane, zaskakująco dobrze zaśpiewane. Przekonałam się, że to ten sam genialny zespół.
O tym, co wyprawiał Pan Michał, można napisać książkę (psychologiczną?). Mnie akurat bardziej fascynuje jego spojrzenie, mimika i gesty niż bieganie w majtkach (ciekawe, jak tam zdrówko, w końcu było chłodno), popijanie ginu i inne wygibasy. Dla mnie Afrojax jest polskim Morrisseyem i nie będę tłumaczyć, dlaczego tak myślę. NIE, BO NIE i kropka (połącz).




Marlene